piątek, 28 lutego 2014

Cuda Wianki Na Tymianki:)

Dołączę:) Każda pomoc potrzebna,niech biedne psie życia się ciut polepszą!
czytam też blog: Oczami Bezdomnego Psa i tyle tam starań i pracy a czasem tak ciężko!czasem znów pod górkę choć jeszcze dzień wcześniej działo się weselej,więcej i wyglądało,że losy paru się polepszą...
poczytajcie,zostawcie ślad,to jedyna ich zapłata -czyjeś dobre słowo!

na Aukcje u Tymianka wystawię piękne,ręcznie robione,nowe i zapakowane ładnie KOLCZYKI
mam nadzieję,że znajdą się chętni na nie u Hanki w Kurniku;)

                                                                        NR.1

                                                                        NR.2

                                                                            Nr.3
 

NR.4 


                                                                           Nr.5


Zapraszam na blog: Dzika Kura w pastelowym kurniku



emotions...




I myślę co mi dzisiaj powiesz...
to normalne,że czuję strach
bo cały mój świat krąży porwany przez wir złych emocji...
a Ty nie próbujesz nawet tego zrozumieć...
Moja nadzieja rozkłada skrzydła jak motyl
by Cię ochronić gdy spadasz na dno...
ale gdy się spłoszy to dusza moja umrze
z dala od Słońca Miłości...
...Zawsze będę Cię szukać w innym czasie
w innym wymiarze kochany...
choć pewnie nie spróbujesz nawet tego zrozumieć...




poniedziałek, 24 lutego 2014

Simon-następca króla kota

a któż to...?
witam,witam!mam na imię Simon:)

popatrzcie sobie,popatrzcie! moja pani mówi,że jestem piękny,wspaniały...

...że jestem mięciutki i czyściutki....

....że jestem gruby i leniwy...ale co ona tam wie! wciąż jej pomagam w domu!!

pilnuję zabawek,bo ta mała ciąąąągle wszystko gubi...

pomagam jej w zadaniach,bo ona ciąąąągle się uczy....

kocyka pilnuję na ogrodzie,bo obie kobitki ciąąąąągle wszystko rozrzucają....

sprawdzam podusie i kołderki czy miękkie....

pilnuję rybek, bo już parę zdechło,nie moja to była wina,stare były czy jakieś wybrakowane....

czasem to muszę wysoko się wspinać by wszystko widzieć a pani narzeka,że włażę gdzie nie trzeba...
nie zna się!wiadomo...

zawsze sprawdzam co kupi i przyniesie,widać,że liczy się z moim zdaniem:)

i towarzyski jestem, choć pani mówi,że boje się swojego cienia,ha! tylko udaję,żeby mnie na ręce brała!!

oto Simon! zastepca króla kota i wielka boi-dupka!
Simona wzięliśmy od rodziny,która przeżyła tragedie i nie mogła dać mu ani więcej miłości ani zapewnić opieki dłużej. Simon był dziki i jest bardzo bojaźliwy. Nie wiem dokładnie jak żył i co przeszedł,ale na pewno był bity przez drugiego kota,podobno tamten się nad nim znęcał.
Kiedy do nas trafił długi czas nie wychodził spod sofy,długo się adoptował,przyzwyczajał i lękał. Bał się ludzi,stuków,hałasu,uciekał na kroki,bał się zwierząt,cienia ptaka nawet-słowem wszystkiego!
Teraz to wspaniały, przytulny i miziasty zwierzaczek,choć zupełne przeciwieństwo Króla Lyo.
Akceptuje już gości, którzy wchodzą,pozwoli im sie nawet pogłaskać choć szybko sie wycofuje do innego pomieszczenia.Prawdziwa swą ciepła nature pokazuje tylko wśród nas-domowników a nam to wystarczy:)
Jest mądry,kochany i bardzo cierpliwy,znosi przytulania,głaskania,układania na poduchach,czesania-po prostu wszystko co do głowy przyjdzie małej princess dziewczynce. A co najbardziej cieszy, sam za nią chodzi i szuka u niej zainteresowania!
i to najprawdziwsza prawda,że dzieci wspaniale chowają się ze zwierzętami!:)
dla nas też nie ma lepszego lekarstwa na stresy czy smutki!:)













środa, 12 lutego 2014

Król Kot

oto Lyo - król Kot!  król wszystkich kotów!  król wszystkich domowników! ;)




Lyo to kot rasy Norweski Leśny,trafił do nas od hodowcy u którego ktoś go zaliczkował, ale nie odebral. Bylam właśnie w pierwszych miesiącach ciaży,bardzo szczęśliwa z tego powodu i nieszczęśliwa,gdyż przede mna roztaczała się wizja samotnych miesięcy w domu z powodu zlego stanu zdrowia. Trafił więc do nas w najlepszym momencie, byl dla mnie terapią i radoscią!




Koty leśne są bardzo inteligentnymi i mądrymi kotami, ale rownież bardzo niezależnymi. Zostaly udomowione zaledwie ok.30 lat temu, wiele w nich jeszcze pozostało z dzikości. Sa to duże koty,ktore rosną do 5 roku życia. Tak,są dorosłe dopiero po 5 latach i caly czas przez ten okres rosną. Ojciec naszego Lyo osiagnał 1,5m dlugości(z rozciagnietym ogonem), niesamowite!



tutaj widać jaki był duży choć nie był jeszcze dorosły!


Mają piękne, dlugie włosy! tak-to nie sierść, dlatego dobrze jest od małego przyzwyczajać je do czesania i podcinania robiących sie kołtunów, mają piekną grzywe jak lwy i dlugie, wystajace włosy między poduszkami na łapkach-to chronilo je przed marznięciem w poduszeczki, so beautiful! :)
Te koty bardzo szybko się uczą,rozumieją co się do nich mówi,wykonują polecenia(gdy są w humorze of course),nie znoszą obróżek ale doskonale chodzą na szelkach, uwielbiają towarzystwo swoich bliskich i maja niesamowitą mimike!




Lyo uwielbiał zabawy wędką, ale nie było to zwykłe,kocie bieganie i polowanie na wędke,o nie! Lyo potrzebował skakać! potrafił skakać na wysokość 1,50 metra w góre z fikołkami i obrotami w powietrzu! codziennie dawał nam swój popis, czuliśmy się jak na przedstawieniu, bo po każdym skoku paradował przed nami dumnie:)
Kolejną jego ulubioną zabawą byla piłeczka z foli aluminiowej. Był taki mądry! nauczyłam go przynosić pileczke w zebach pod moje stopy! Z rosnącym brzuchem bylo mi coraz ciężej się schylać,on jakby to rozumiał!
mówiłam: -Lyo! ale podaj piłeczke bliżej! -i on łapał ją i podrzucał do mnie, tuż pod stopy! :)
Mieliśmy taki długi korytarz ze śliską  podlogą. Rzucałam piłke, Lyo rozpędzał się przez pokój, po czym lądował na korytarzu na swoim zadku i jechaaaaaał aż do końca korytarza, potem polowanie i piłeczka w pysku wracala, to bylo takie zabawne! hahaha





Był kochany, pieszczochowaty ale niezależny. Nie siadał na kolana, kładł się obok i wtedy można go bylo głaskać i miziać.
Nie tolerował innych. Mojego meża słuchał, mnie wcale. Ja byłam jego wlasnością. Nie śmiać się prosze, traktował mnie własnie w ten sposób. Odwiedząjace osoby traktował z góry, siadał zawsze koło mnie i dziwnie patrzył na nich przez calą wizyte, miał nieprzystępny wyraz twarzy i wcale nie wygladał słodko,hahaha.
Nie był agresywny, ale pamietam gdy znajoma się wprosiła do mnie na kawę a on ją zwyczajnie przegonił! Nie bardzo za nią przepadałam więc się nie przejęłam,hihi .Wtedy pierwszy raz Lyo polłożył się na sofie kolo koleżanki,miał taką morderczą mine, że nie śmiała go pogłaskać a on nagle nogami zaczał ją odpychać, więc się posunęła. Lyo się przysunał,znów położył z łapami koło jej ud i znów popychał. Dopchał ją tak do końca sofy! Szybko się pozbierała do domu! hahaha
Tak,tak ja byłam jego własnością i nikt nie mogł być zbyt blisko mnie (w sumie dobry sposób na pilnowanie baby jak chłopa nie ma,co?haha)





Koty leśne są bardzo,bardzo terytorialne, dlatego ciężko tolerują inne zwierzaki. Zdarzyło się to u w/w hodowcy. Stary kot, który mieszkał i rządził już pare lat na swoim ogrodzie był dumą tego pana. Pewnego razu mały pies sąsiada wbiegł im do ogrodu i kot go natychmiast zaatakował, pomimo iż znał go przez płot od kilku lat i nigdy nie było między nimi zatarczek. Smutne, bo momentalnie psiaka udusił i skończyło się na rozpaczy. Od tamtej pory hodowca zabudował ogród siatką.

Nasz Lyo miał swoje miejsca i swoje rytuały. Spacerował po belkach balkonów sąsiadów- zawsze dopoludnia. Mieszkaliśmy naprawdę nisko,bo to był dom jak duży blizniak, mógłby z łatwością zeskoczyć, ale on nie chciał wcale wychodzić na ogród. Jego terytoruim to nasz dom i balkony, to było jego królestwo :)
Uwielbiał widownie, gdy przechodzący ludzie zatrzymywali się by na niego popatrzeć,spacerował wyniośle,siadał,zwieszał piękną kitę,prężył się i pozował. Niekiedy robiono mu nawet zdjęcia!:) co tu gadać, był sławny,hihi


 


Urodziła nam się córeczka:) i do dziś dnia nie rozumiem zachowania Lyo. Najpierw myślałam, że jej nie toleruje. Wchodził jej do łózeczka, kładł sie na jej kocyki,pieluszki, wszędzie gdzie ona przed chwilą byla. Myślałam, że jest zazdrosny. Gdy dziecko zapłakalo,zakwiliło Lyo podchodził i siadał koło niej. Kupiłam wiklinowy koszyk dla niemowlaczków i nosiłam dziecko ze sobą po domu. Bałam sie zaryzykować zostawienie jej samej z Lyo. Gdy dzidzia spała w koszyczku na sofie on siadał na oparciu i patrzył z góry, wyobraźnia podsuwała mi obrazy jego cielska i tego drobniutkiego ciałka dziecka. Byłam ostrożna. Ale on nigdy nie wyciagnał nawet łapy w jej kierunku. Gdy zaczęła siadać i raczkować chodził za nią,okrążał,siadał i patrzył,jakby jej pilnował. Pozwalał się dotykać,nawet gdy małe rączki złapały sierść za mocno-wstawał i odchodził,nigdy nie zrobił jej krzywdy. Nigdy też się do niej nie łasił,ale często siadał blisko niej,łapką podsuwał jej zabawki.





 

Zdarzyło się,ze ów hodowca uraczył nas drugim kotem,była to kotka,jeszcze młodziutka. Byliśmy przekonani, że Lyo będzie miał kompana do zabawy, że będą wariować razem i będzie kupa śmiechu i radości. Niestety Lyo jej nie zaakceptował, tak bardzo ją bił,że po miesiącu znaleźliśmy jej dom bo nam jej bylo żal. Siedziała zawsze w kąciku,bała się wyjść, nie chciała się bawić. Teraz odwiedzamy ją kilka razy w roku:) Zaprzyjaźniliśmy się z jej właścicielami, Ma wspaniały dom,jest piękna,szcześliwa i dostała piękne imię: Stefcia ;)
 oto Stefcia :)




Lyo też już z nami nie ma...:(

Ma piękny,duży dom i nowa własność. Chodzi za swoją pania jak za mną kiedyś-jak pies. Śpi na jej poduszkach,ma swoje miejsce przy stole.W zakładzie fryzjerskim, który ma ta pani,ma swój fotel,wita klientki i dostaje od nich smakołyki. Wdzięczna jestem,że do tej pory wysyłają mi jego zdjęcia,wygląda wspaniale!
Nasza córeczka bardzo chorowała,lekarze wmawiali nam, że to przez sierść i kota-nie chcieliśmy się z tym pogodzić. Ale kiedy mała zaczeła tracić  słuch po roku-poddaliśmy się.
Znalazłam Lyo nowy dom i kiedy odjeżdżał daleko na połnoc Angli część mojego serca pojechało z nim :(
Najsmutniejsze jest to,  że lekarze się mylili...Przyczyna choroby byla inna...

Szczęśliwie mała princeska dziś już jest zdrowa! No i mamy 2 inne koty,zwykłe,nie-zwykłe dachowce :)

poniedziałek, 10 lutego 2014

pasta z awokado


no chcialas Mycha zrobic sobie paste z awokado.wiec prosze :)
dopracowac post musze jutro bo pisze na tym zlomie lapku ktory mnie niecierpi!
nie da sie pisac poskich liter.nie dziala przecinek.litery sa pozamieniane i zamist Z pisze Y itd
o! odkrylam Ł po wcisnieciu dwukropka..same niespodzianki!

Pasta z calego awokado starczy na 2 dni chyba ze podzielisz sie z kumpelami
 
1/3 czerwonej papryki
sól zmielony pieprz
1 duże dojrzałe awokado-musi byc miekkie pod skorka
1 łyżka soku z limonki lub cytryny
10 listków świeżej bazylii
około 150 g kremowego serka (np serka mascarpone lub Philadelphia)

Awokado przekroić na pół, usunąć pestkę, łyżką wyjąć miąższ. Jeśli miąższ nie odchodzi łatwo od skórki, skórkę można obrać nożem. Miąższ rozgnieść widelcem i skropić sokiem z limonki bądź cytryny. Doprawić solą i pieprzem
Miąższ papryki pokroić w bardzo małą kosteczkę, oprószyć solą, włożyć do miseczki
Przygotowane juz awokado dołożyć do miseczki z papryką
Wymieszać z posiekaną bazylią i kremowym serkiem.
Podawać na przystawkę z chipsami tortilli, grzankami lub prasowanym chlebem razowym
Smacznego! :)

niedziela, 2 lutego 2014

wymienic Tate..?


Moja koleżanka rozstała się z mężem,nie ważne już z jakich przyczyn, ale się rozstała. Baba miała dość i tyle.Poznała przystojnego, wydawało się fajnego faceta a że była bardzo zraniona i serce ją bolało przystała na ten dobrze zapowiadający się związek.Tak dobry aż on nie był,koleżanka nadal kochała jednak męża a ten całkowicie zmienił swoje życie przez te parę miesięcy i błagał o przebaczenie, więc się kobitka zgodziła dać staremu związkowi jeszcze szansę, tym bardziej, że w domu dwoje w sumie małych dzieci.
Byłam świadkiem takiej oto sytuacji:

koleżanka do małego 4 letniego urwisa:
-a ty do mnie nie pyskuj,bo tak się do mamusi nie mówi! idż teraz do pokoju i pomyśl jak brzydko się zachowujesz
w korytarzu starsza 6 letnia córka, która mijała braciszka, dowaliła małemu jeszcze:
-mówie ci, bądż grzeczny! Tate to można wymienić, ale Mama jest jedna!

chyba dobrze,że taty w domu wtedy nie było...;)

cukinie z farszem

u nas można kupić małe,świeże cukinie przez cały rok a zawiera ona dużo witamin C,A,K, witaminy z grupy B oraz magnez, potas ,żelazo
i tak mi się chciało pokąbinować i prosze,obiadek na dni chłodne i słoneczne,czemu nie?


do tego zapiekane ziemniaczki łódeczki

sos czosnkowy, ketchup lub świeże pomidorki,jak kto woli
łatwo,prosto i szybko!:)
oczywiście najpierw przekrojone i umyte cukinie smażymy na grilu, w miedzy czasie robimy farsz z czego dusza zapragnie!
ja dusiłam cebulke,pieczarki,papryke i reszte cukini(środek) ale można zrobić ją z mięsem mielonym, ryżem itp
dość ważnym składnikiem jest czosnek,jeśli nie chcesz sosu czosnkowego,dodaj do do farszu, by nadać potrawie ostrzejszy smak.
Ja na swoją porcje starłam żółtego sera przed włożeniem do piekarnika,uwielbiam pieczony ser!:)
Zapiekałam ok 30 min.w temperaturze 160 stopni
końcowego zdjęcia, gdy podałam danie na talerze nie mam, bo tak pachniało i byliśmy tacy głodni,że zapomniałam,haha zapewniam,że wyglądało smakowicie i było pycha;)
i cóż,smacznego!

mały ogródek

ogródek na moim parapecie;)czyż nie piękny?


kupiłam tę skrzyneczkę z przeceny,cudowna,prosto z Paryża!(tak tam pisze!hi)

dodałam potem przesadzone i odżywione orchide,fiołki,żonkilki i żdziebko bluszczu:)
wszystko w skrzyneczce i 2 ładnych doniczkach


szkoda że pod światło nie widać wyrażnie,ale ja jestem zachwycona,wiosna w kuchni!;)

i kolejna doniczuszka na patio,jestem z siebie zadowolona,hehe